Jeśli fotografujesz dla przyjemności i chcesz drukować swoje fotografie dobrze trafiasz.
Ja lubię.
Fotografować i drukować.
Potrzebowałem urządzenia, które nie zruinuje budżetu.
Znalazłem.
Poza fotografią typowo komercyjną, lubię ćwiczyć i relaksować się w streecie. Przy okazji wielu podróży jest dużo sytuacji, w których warto mieć aparat przy sobie.
Zerknij na instagram @eyeofthewatcher gdzie znajdziesz garść streetu.
Zapraszam też do siebie prywatnie — fotograficznie i kolarsko — na instagram @adam_jedrysik
Sporo z tych zdjęć wylądowało na papierze, a jeszcze więcej wyląduje w związku ze zmianą sprzętu i radością z jakości oraz łatwości druku, jakiej, przyznam szczerze, dawno nie miałem.
Drukarka do zdjęć od zawsze była tematem, który nie był łatwy do przedstawienia. Fotografowie na warsztatach i w mailach pytali…a moja odpowiedź była lekko węzłowata. No, może nie tyle w kwestii samej drukarki, co w połączeniu druku zdjęć o sensownej jakości z aspektem ekonomicznym. To właśnie w kontekście jakości zostawały na placu boju w zasadzie wyłącznie modele fotograficzne, a przy tych rozwiązaniach nie jest tak tanio w kwestii tuszu.
Gdy padało pytanie „jaką polecisz tanią w eksploatacji drukarkę do zdjęć” przez dłuższy czas odpowiedź była prosta. Żadną. Chcesz minimalnej sensownej jakości? No to idziemy w wielokolorowe konstrukcje fotograficzne. Inaczej szkoda nerwów.
Nastał jednak czas gdy pojawiły się pierwsze atramentówki z firmowym stałym zasilaniem (tzw. CISS) i wówczas aspekt ekonomiczny zaczął być w zasięgu. 350zł za komplet atramentów, które wystarczą na setki wydruków A4? Sounds good! Jednak z racji zestawu CcMmYK były w tym wszystkim pewne kompromisy. Duże kompromisy, mówiąc wprost. Czarnobiel była bardzo słaba i wyraźnie zabarwiona, a same kolory? Powiedzmy, że po żmudnym profilowaniu sprzętu dało się coś z niego wycisnąć.
Wtem!
Wtem rynek zrobił krok w dobrą stronę i nadszedł Canon, by z modelami G540/G640 posprzątać i pozamiatać segment tanich drukarek foto.
Dziękuję. To wszystko na ten temat. Już wiesz co kupić.
Te drukarki są zasilona tuszami CMYRKk — Cyan, Magenta, Yellow, Red, blacK i grey(k).
Grey to nie jest G, bo G to Green, a małe k pochodzi od light (lekki) K, czyli blacK, bo B to Blue.
Czego nie rozumiesz? ;)
W każdym razie ten zestaw kolorantów, a szczególnie czerń+szarość powodują, że od razu po wyciągnięciu z pudełka, napełnieniu pojemników tuszem i skonfigurowaniu sprzętu dostajemy wydruki prawie doskonałe. Prawie, bo o kilka procent można jeszcze jakość podciągnąć gdy stworzymy indywidualne profile drukarki do używanych papierów.
Jednak i bez tego po pierwszym testowym wydruku powiedziałem rzęsiste...ojej!
Canon G640 to drukarka ze skanerem. Różnica w modelu G540 to jedynie brak skanera dzięki czemu nie wykonamy skanu/kopii dokumentu. Poza tym to bliźniacze konstrukcje, które są wyposażone w wymienną głowicę (koszt 300zł, czyli bardzo w porządku) i bardzo przemyślany system drukujący. W kwestii głowicy — Canon umożliwia zakup i wymianę głowicy we własnym zakresie. Żadnych śrubek, serwisów czy rozkręcania. Wyjmujesz, instalujesz nową i działa. System drukowania, jak się zupełnie przypadkiem okazało, także jest rozwiązay na wysokim poziomie. Drukarka w każdym przebiegu głowicy czyści się z niepotrzebnego atramentu. Stawiając każdą linię głowica leci w lewo, czyści, w prawo i znów czyści odpluwając resztki atramentu na tzw. pampersa. Dlaczego odkryłem to przypadkiem? Wykonałem wydruk 10×15 na papierze 13×18 i głowica zamiast na gąbkę wypluwała atrament na papier tworząc ciekawą ramkę. Początkowo myślałem, że jest to jakaś usterka, ale finalnie okazało się to bardzo dobrą funkjcą. Nie ma o tym nigdzie informacji, także musiałem do rozwiązania zagadki dojść drogą domysłów i pytań (dzięki Marcin). Jak się okazało zastosowano rozwiązanie całkiem profesjonalne. Warto zatem o tym wspomnieć.
W kwocie około 1000zł dostajemy urządzenie drukujące, startowy (pełnowymiarowy) zestaw tuszy i jakieś papierki, które trzymamy w kartonie. Możemy także zrobić z nich origami typu łąbądź. Sky is the limit.
Sama budowa drukarki…nie no, nie będę się tu rozwodził nad detalami, które można znaleźć wszędzie. Fajne podajniki papieru, porządna budowa — nie bój nic, samo się nie rozpadnie.
Wożę swoją drukarkę na warsztaty i nic jej nie jest.
Instalacja setupu jest bajecznie prosta i nie do zepsucia. Przynajmniej tak mi się wydaje. W innych drukarkach zawsze pięć razy sprawdzałem czy leję odpowiedni tusz do opowiedniego kartusza, gdyż te były identyczne. Canon zrobił świetny system szyjek/zaworów, dzięki któremu nie ma opcji wsadzenia i odpezpieczenia nieprawidłowej butelki. Nie wlejesz cyjanu do magenty. Proste wycięcia w plastiku zdejmują z głowy obawy o niepoprawne zalanie atramentów. Co warto dodać, cały proces jest absolutnie czysty. Kto pracował wcześniej z jakąkolwiek drukarką ze stałym systemem zasilania CISS, wie o czym mówię. A kto nie pracował niech wie, że dotychczas w każdej z posiadanych drukarek z CISS (a miałem ich wiele) zawsze miałem przynajmniej kolorowe ręce.
Małe, a cieszy.
Po uruchomieniu drukarki i jej self-cośtamrobieniu możemy się od razu i bezproblemowo połączyć przez USB lub WiFi. Jeśli używasz Androida to w trakcie ów cośtamrobienia warto zainstalować aplikację Canon Print, dzięki której możemy ładować zdjęcia prosto z telefonu na papier. Na Maczku wykonamy to samo via AirDrop.
Też małe i też cieszy.
A jak z jakością? Powiem krótko — wspaniale. Mamy co prawda „tylko” 6 zamiast 12 tuszów jak to ma miejsce w profesjonalnych konstrukcjach typu PRO1000. Zarazem jest to także atrament barwnikowy, a nie pigment. Jednak do większości przydomowych zastosowań jest to rozwiązanie tak absolutnie wystarczające jak satysfakcjonujące. Tym bardziej patrząc przez pryzmat wielokrotnie niższej ceny samego urządzenia, jak i jego ekspolatacji.
Z racji doświadczenia wygenerowałem oczywiście próbne profile, by sprawdzić jak się zachowuje gamut drukarki oraz reprodukcja kolorów. Korzystam z wielu różnych papierów, ale od dłuższego czasu jestem z Ilfordem. Mnogość podłoży, jakość, cena, dostępność i powtarzlność. Te czynniki cenię sobie w pracy z drukiem. W większości ograniczam się do satyny/matu, jednak korzystam również z bardziej szlachetnych opcji typu baryt (Gold Fibre) czy bawełna (Cotton Rag).
Preferuję te powierzchnie jeszcze od czasów ciemni. Podobnie zresztą jak materiały Ilforda, z którymi pracowałem pod powiększalnikami. Papiery potrafią różnić się między sobą reakcją z atramentem, wobec czego dobrze jest wykonać docelowe profile na używanych finalnie podłożach. Wyeliminują one drobne zafarby, unormują półtony i nadadzą malarskiej szlachetności palecie kolorów. Lubię wykorzystywać maksymalne możliwości sprzętu. Szczególnie, gdy chodzi o druk fotografii.
Poniżej możesz zobaczyć jak wygląda klin szarości drukowany na defaultowych ustawieniach drukarki. Zero ingerencji magiczno-kolorystycznej. Na górze Canon G640 (tusze CMYRKk), na dole rozwiązania oparte na tuszach CcMmYK, czyli jedna czerń, bez tuszu szarego.
Wygląda na to, że nie ma nawet czego porównywać. Jako, że wiele moich zdjęć to czarnobiel, sytuacja kształtuje się w tym kontekście nad wyraz doskonale. Tego mi trzeba było — bezstresowej drukarki do wglądówek i printów codziennych, by przygotować materiały do edycji w tradycyjny sposób — przy kawie, układając zdjęcia na stole, lub powiesić je gdzieś w takzwanej okolicy.
10×15, 15×23 oraz 20×30 to formaty, których używam w celach dekoracyjno-edukacyjnych. Do większych i bardziej ambitnych wydruków G640 nie wystarczy z racji ograniczenia do formatu A4. Tu z pomocą przychodzi mniej ekonomiczna, ale za to jakościowo topowa PRO1000 od Canona.
A jak sobie G640 radzi z kolorem? Gamut drukarki jak można się spodziewać po zestawie tuszy wychodzi w wielu zakresach ponad przestrzeń sRGB i bardzo dobrze całą tę przestrzeń reprodukuje. Sam gamut, czyli mówiąc wprost „zakres osiągalncyh kolorów” nie ustępuje w drastyczny sposób konstrukcjom 12-tuszowym z linii profesjonalnych. W tych drukarkach więcej jest kolorantów jasnych co powoduje dokładniejszą reprodukcję półtonów i nieco dokładniejszy raster.
Mówiąc wprost — z Canona G640 uzyskasz możliwie najbardziej kolorowe kolory jakie da się uzyskać.
Super? No jacha że super.
Najłatwiej te słowa zobrazować obrazkiem. Kolorowa bryła i rzut to gamut drukarki, a szara reprezentuje przestrzeń sRGB.
Jeśli nie rozumiesz tego co widzisz, to powiem krótko — nadaje się i będzie dobrze.
W kwestii tuszu możemy przyjąć 0.5ml wszystkich atramentów na wydruk formatu A4. Oczywiście jest to uśredniona wartość i mocno zależy od tego co drukujemy. Tuszu w drukarce mamy 6×70ml, czyli łącznie 420ml. Producent deklaruje około 900 zdjęć A4 (a dokłądniej 3800 w formacie 10×15) i tyle w pełni kolorowych arkuszy A4 powinno się wydrukować. Z doświadczenia wiem, że o ile liczba arkuszy powinna się zgadzać, tak na pewno w trakcie tej kolorystycznej eskapady tusze zużyte będą nierównomiernie i warto w takiej sytuacji mieć jeden komplet pod ręką.
Tusze kosztują 350zł co daje około 0.5zł za zdjęcie formatu A4. Do tego dolicz koszt wybranego papieru. Ilford Studio Satin A4 to koszt 120zł za 50 arkuszy, czyli 2.4zł za arkusz. Razem mamy niecałe 3zł za wydruk A4 w świetnej jakości.
Jak wspomniałem — dla mnie to przyjemny game changer. Drukarka bezobsługowa, relatywnie tania w eksploatacji i o fenomenalnej w kontekście ceny jakości. Jeśli tego szukasz, nie ma się nad czym zastanawiać. Kup dobry papier i ciesz się swoimi pracami w fizycznej postaci. Przy tych kosztach i szybkości druku jest to super opcja.
Zaryzykuję stwierdzenie, że przy swojej budowie i jakości, sprzęt spokojnie udźwignie wydruk „główek” w punktach usługowych, a nawet niewielką, detaliczną ilość „odbitek”. Kalibrowałem pod tym kątem wiele urządzeń konkurencyjnych i wytrzymywały specyfikę tej pracy bez najmniejszego problemu. W przypadku Canona zyskujemy rząd wielkości w kontekście jakości wydruku oraz modułową budowę i tanią głowicę, którą można wymienić od ręki w razie awarii. Z mojej perspektywy same plusy minimalizujące nie tylko koszty, ale także czas ewentualnego serwisowego przestoju.
Jeśli masz jakieś pytania odnośnie drukarki, wykonania profili do druku czy kalibracji monitora — skontaktuj się ze mną bezpośrednio.
A jeśli chcesz kupić drukarkę już i natychmiast to klikaj szybko do mojego zaprzyjaźnionego Foto Plus i wpisz w uwagach zamówienia (nie jako kod) „przybywam z vitavision”. Foto Plus zadba wówczas o odpowiednią niespodziankę na dobry start z drukarką :)
Pasuje?